Sobotnie
po południe zapowiadało się bardzo dobrze. Razem z Sasuke i Sakurą
jadłem obiad. Oczywiście namówiłem ich na wizytę w Ichiraku i
jedliśmy ramen. Znaczy Sasuke wziął zupę Miso. Zupełnie nie
rozumiem dlaczego ten drań nie lubi ramenu...
Minął
tydzień odkąd skończyłem osiemnaście lat. Stałem się bardziej
popularny, wydoroślałem. Z pewnymi sprawami nadal miałem problem
ale starałem się zachowywać jak przystało na mój status...
Jednak nadal byłem samotny. Popularność rosła, nie byłem jak
Uchiha ale jednak. Cieszyłem się jak szalony. Różne dziewczyny
dawały mi czasami prezenty i latały za mną całymi dniami
wykrzykując moje imię. Nawet wtedy gdy chciałem odpocząć ciągle
piszczały na mój widok i chciały pogadać. Wiedziałem już jak
Sasuke musiał się czuć kiedy i jego to spotykało.
Dwa
dni temu rozmawiałem z Sakurą. Wtedy nie wiedziałem jak ta rozmowa
zmieni moje życie...
-
Co powinnam zrobić? - spytała po dłuższej rozmowie.
-
To raczej z Sasuke powinnaś porozmawiać.
-
Nie potrafię... mu powiedzieć prosto w oczy.
Nie
mogłem pojąć dlaczego ona go tak kochała. Tyle razy ją ranił i
złamał serce. A ona nadal się o niego martwi.
-
Ja z nim pogadam...
***
Po
rozmowie z Sakurą poszedłem na pole treningowe. Domyślałem się,
że tam właśnie go znajdę. Gdy znika zawsze jest właśnie tam. W
rzeczywistości nie pomyliłem się.
-
Sasuke! - zawołałem, przerywając tym samym trwający trening
Uchihy.
-
Czego chcesz, pierdoło – odparł nieco w złym humorze.
-
Chce pogadać.
-
Mam to gdzieś – burknął pod nosem.
-
Ale to ważne! - szturchnąłem go w ramie.
Szarpaliśmy
się i przepychaliśmy. Nie wiem czemu ale zawsze mnie to bawiło.
Byliśmy przyjaciółmi. Sasuke nie okazywał tego ale ja wiedziałem,
zawsze wiedziałem co naprawdę czuje...
Wtedy
właśnie zauważyłem, że za krzakami chowa się Hinata. Zawsze
gdzie się nie pojawię ona też tam jest. Jednak jest inna niż
wszystkie. Zawsze trzyma się na uboczu. Nigdy nie podchodzi, a gdy
ja próbuje porozmawiać to się czerwieni i ucieka. Zawsze stoi za
moimi plecami i patrzy... Nie rozumie czego chciała. Byliśmy
przyjaciółmi.
***
Kiedy
skończyliśmy się szarpać przyłączyłem się do treningu.
Zaczęliśmy rozmawiać o rzeczach błahych, jak obserwacje pogody.
Zastanawialiśmy się kiedy znów będzie padać deszcz. Po jakimś
czasie postanowiłem zacząć temat dziewczyn..
-
Nee, Sasuke... Chciałeś odbudować klan, nie?
-
Tak...
-
Toooo... Czemu nie rozglądasz się za...
-
Naruto... Mów od razu czego chcesz.
Zamurowało
mnie. Zaczerwieniłem się. Całe dotychczasowe życie uganiałem się
za nią, doszło to tego, że miałem... Chociaż tak naprawdę
nigdy jej chyba nie kochałem.
-
Bo chodzi o to, że... Wiesz doskonale co Sakura do ciebie czuje...
Znaczy chciałem... spytać... Co ty do niej czujesz?
Wydukałem
zdanie do końca i chwilę później pożałowałem. Zapanowała
cisza. Patrzyłem cały czas na Uchihę, który jakby zbladł
bardziej... I odwrócił wzrok.
Czyżby
wielki Uchiha się zawstydził?!
-
Sasuke? - przerwałem cisze. Nie otrzymałem odpowiedzi. Zbliżyłem
się do niego o parę kroków i chciałem położyć mu dłoń na
ramieniu. Odtrącił moją rękę i czerwony jak burak odwrócił się
do mnie plecami.
-
Idź lepiej zajmij się Hinatą – burknął cicho pod nosem.
-
H-hinatą?! Cz-czekaj... nie zmieniaj tematu, teme! - Minęła chwila
nim wszystko zrozumiałem... Znaczy nie wszystko. - Ty... czujesz coś
do Sakury, prawda?! HAHAHAHAHAHAHA... Kto by pomyślał, że jesteś
taki wstydliwy, Sasuke!
-
Nie jestem! - spojrzał na mnie, robiąc groźną minę. Chwycił
mnie za bluzę i przyciągnął bliżej. Patrzyliśmy sobie w oczy. -
Co ty możesz wiedzieć?!
-
Sasuke, uspokój się! Chcę wam tylko pomóc!
-
Wam?! - oburzył się. - Czyli to ona cię tu nasłała?!
-
Nie... Ja sam chciałem...
-
Sam! Też mi coś! - Uderzył mnie w twarz pięścią. - Idź do
Hinaty, a nas zostaw w spokoju! - Wraz z końcem zdania zniknął w
kłębach dymu, a ja leżałem na ziemi z rociętym łukiem brwiowym.
***
Po
tym zajściu poszedłem do Sakury zdać raport. Oczywiście Haruno
nie była zadowolona.
-
Naruto... Mogłeś być delikatniejszy... - odezwała się
zażenowana.
-
Wiem. Ale jedno nie daje mi spokoju.
-
Co takiego? - spytała zainteresowana.
-
Chodzi mi o mi o to co powiedział... Znaczy... Czy Hinata... Czy ona
i ja...
Zaczęła
się śmiać. Zirytowało mnie to.
Powiedziałem
coś głupiego?
-
Sakura-chan...
-
Przepraszam – próbowała się uspokoić, bez większego skutku. -
Po prostu ja... myślałam, że ty wiesz, że... ona od dawana...
-
Słucham?! - wydarłem się zaskoczony.
-
Ty naprawdę nie wiesz? - nagle spoważniała.
-
Ale co, dattebayo?!
-
Spokojnie, Naruto. Hinata jest w tobie zakochana od dziecka... Nie
zauważyłeś, że zawsze cie obserwuje?
-
To zauważyłem ale nie wiedziałem czemu...
-
Głupi jesteś, Naruto.
***
Niewiele
rozumiejąc postanowiłem wrócić do domu i pomyśleć o wszystkim.
Najbardziej ciekawiło mnie czemu Sakura się ze mnie śmiała...
Po
drodze zorientowałem się, że znowu ktoś mnie śledzi. Domyśliłem
się, że to Hinata. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Zatrzymałem
się dopiero pod domem. Otworzyłem drzwi.
-
Może wejdziesz na harbatę? - zawołałem. Odwróciłem się tyłem
do drzwi i uśmiechnąłem szeroko.- Hinata, wiem, że tam jesteś.
Usłyszałem
szelest w krzakach i zobaczyłem ją. Miała zaróżowione policzki i
nieśmiałe spojrzenie.
-
Naruto-kun – odezwała się tak cicho, że ledwo byłem w stanie ją
usłyszeć. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nagle poczułem, że
się rumienię.
Jest
taka słodka z tymi różowymi policzkami.
Zaprosiłem
ją do środka.
Ze
spuszczoną głową usiadła na krześle w jadalni. Wtedy po raz
drugi pomyślałem, że naprawdę jest słodka. Zaśmiałem się
cicho. Spojrzała na mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć.
Patrzyliśmy na siebie przez dłuższy czas.
Przypomniały mi się słowa Sakury: „Ona cie kocha...” Ostatnie
słowo odbiło mi się echem w głowie... Większeść swojego życia
uganiałem się za Sakurą, a pod nosem miałem równie piękną
dziewczynę. Była tylko trochę nieśmiała...
-
Nee... Hinata?
-
N-naruto-kun... - spaliła buraka. Naprawdę wyglądała słodko.
Wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Musnąłem czubkami palców jej
dłoń, po czym objąłem dłońmi jej twarz. Zamknęła oczy. Nie
wiem dlaczego ale wprawianie jej w zakłopotanie było całkiem
przyjemne... Zbliżyłem swoją twarz do jej.
-
Hinata... - szepnąłem łagodnie. Na co poruszyła się nerwowo i
zagryzła wargę. Spojrzałem na jej usta... Poczułem nagłe
podniecenie w spodniach. Pierwszy raz poczułem coś tak
intensywnego.
Czy
to jej bliskość tak na mnie działa?
Przybliżyłem się do niej
jeszcze bliżej i pocałowałem ją delikatnie w usta.
Zesztywniała.
Kiedy odsunąłem się od niej
była cała czerwona i zaciskała powieki. Zaśmiałem się cicho.
Hinata nachyliła głowę, tak że grzywka zasłaniała jej piękne
oczy.
- Spokojnie, Hinata... -
szepnąłem jej do ucha. Na dźwięk mojego głosu podskoczyła i
szybko wybiegła z mieszkania. Przez chwilę stałem nieruchomo
zastanawiając się co się właściwie stało...
Dlaczego
ją pocałowałem?
Po chwili ruszyłem za nią.
Daleko nie uciekła. Złapałem ją kilka uliczek dalej. Złapałem
ją za rękę. Nie szarpała się. Stała tyłem do mnie.
- Hinata... Zrobiłem coś nie
tak? - spytałem łagodnie. Dziewczyna strasznie się spięła. -
Hinata...
- N...Naruto-kun – zaczęła
się jąkać. Miałem ochotę znów się zaśmiać ale powstrzymałem
się aby spróbować z nią porozmawiać. - Ja... po prostu...
- Hinata... Oddychaj... Nie
musisz się bać. Wróćmy do mnie i porozmawiajmy na spokojnie...
Przyciągnąłem ją bliżej do
siebie i obróciłem ją przodem do mnie. Chciałem spojrzeć jej w
oczy ale opuściła głowę. Wyciągnąłem, więc do niej dłoń.
Ująłem jej podbródek w trzy palce i podniosłem jej głowę.
Spojrzała mi prosto w oczy. Zarumieniłem się...
Wiedziałem, że nic mi nie
powie. Postanowiłem sam zadziałać w tej sprawie. Przytuliłem
Hinatę do siebie. Wziąłem ją na ręce. Wtuliła się we mnie,
chowając głowę w mojej bluzie. Razem z Hyuugą wróciłem do domu.
Po drodze spotkaliśmy
zdziwioną Sakure. Heh...
***
Zatrzasnąłem za sobą drzwi.
Zaniosłem Hinate do salonu. Wtulała się we mnie jakby się bała,
że ją puszcze. Położyłem ją na kanapie, raczej próbowałem, bo
nie chciała mnie puścić. Jak na ironie losu podobało mi się to.
Strasznie podniecał mnie fakt, że trzymam ją w swoich ramionach.
Kiedy wreszcie udało mi się
od niej uwolnić udałem się do kuchni po szklankę wody dla Hinaty,
zostawiając ją samą sobie. W drodze po wodę zacząłem się
zastanawiać dlaczego w ogóle ją pocałowałem.
Chciałem
tego? Ale dlaczego?
Było
bardzo przyjemne...
Gdy wróciłem do
rzeczywistości nalałem do szklanki wody mineralnej i wróciłem do
salonu. Hinata leżała na kanapie z twarzą wtuloną w poduszkę.
Usiadłem koło niej. Postawiłem szklankę na stoliku i pogłaskałem
ją po głowie.
Dlaczego?
Miała bardzo piękne, zadbane i
delikatne włosy. Były takie gładkie...
- Hinata... - szepnąłem do
niej, nachylając się nad jej uchem. - Możemy porozmawiać? -
spytałem łagodnie. Odwróciła lekko twarz w moją stronę.
Rumieniec nie schodził jej z policzków.
Zawsze
tak przy mnie ma? Próbowałem
sobie przypomnieć.
- Naruto-kun... - jęknęła.
Usiadłem prosto, cały czas wpatrując się na nią. Po chwili
również usiadła ale nie patrzyła na mnie. Wodziła wzrokiem po
pokoju.
Czym
jest tak zdenerwowana? Mną?
- P-przepraszam – odezwała
się nagle. Byłem zaskoczony. Za co mnie przepraszała?
- Za co? - spytałem. Denerwował
mnie fakt, że nie chciała na mnie spojrzeć.
- Za to, że uciekłam...
- Masz, napij się – podałem
jej szklankę. - Nie musisz się tak denerwować.
- Wiem – odparła. Wzięła do
rąk szklankę z wodą. Ręce jej się trzęsły. Upiła kilka
sporych łyków i głęboko westchnęła. Obserwowałem ją,
zaciekawiony jej czynnościami.
Jest
nawet zabawna... ta jej niepewność.
- To ja powinienem cię
przepraszać. Nie powinienem tak znienacka... cię.. - słowa
ugrzęzły mi w gardle. Poczułem jak w spodniach zrobiło mi się
ciasno. - P..pocałować. - Wydusiłem z trudem i zalałem się
czerwienią na twarzy. Hinata spojrzała na mnie.
Wreszcie!
Musiałem się z nią w końcu
jakoś dogadać.
- Hinata...
- Tak, Naruto-kun...
- Hinata, ja... Rozmawiałem o
tobie z Sakurką... Wiesz... Powiedziała mi, że ty..., że coś...,
że coś do mnie czujesz...
Zakryła twarz dłońmi.
Nie!
Nie tego chciałem...
Wyciągnąłem ręce. Złapałem
jej dłonie i odkryłem twarz. Spojrzałem jej prosto w oczy.
- Nie ma w tym nic złego... Nie
masz czego się wstydzić...
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Naruto-kun...
- Tak?
- A ty... Czy ty do...
m-m-mnie... - Z jej jąkaniny zrozumiałem o co jej chodzi. Pytała
mnie o moje uczucia do niej. Miałem tak po postu powiedzieć jej, że
ją kocham? Sam nawet nie byłem pewien, nie wiedziałem czy to co
czuje to miłość do niej. Nie myślałem o tym nawet.
- Hinata... Lubię cię...
bradzo... - Nie wiedziałem jak to ubrać w słowa. - Będę szczery
i powiem, że nie wiem. Nie myślałem o tym je...jeszcze. - Znów
odwróciła wzrok.
Cholera!
- Potrzebuje czasu... Hinata...
Nagle wstała i powoli ruszyła
w stronę drzwi. Stanęła w progu.
- Rozumiem. Porozmawiamy innym
razem.
Zniknęła.
Wystraszyłem
ją? Nie...chyba nie...
Dawno zniknęła gdy ja nadal w
osłupieniu patrzyłem w kierunku drzwi. Nie rozumiałem dlaczego tak
nagle wstała i spokojnie wyszła...
Czy
ona głęboko wierzy..., że jej uczucie jest odwzajemnione? Sam nie
widziałem jak to się potoczy...
Była
taka spokojna... Zawstydzona ale jednocześnie pewna swojego... Ona
zauważała to czego ja nie potrafiłem zrozumieć?
Hinata...
***
Następnego dnia wstałem rano
normalnie. Poszedłem wziąć prysznic. Ubrałem się. Następnie
ruszyłem do kuchni. Podczas przygotowywania śniadania, zadzwonił
dzwonek do drzwi.
Kto o tej godzinie...?
Poszedłem otworzyć drzwi.
Osobę, którą tam zobaczyłem była ostatnią jakiej bym się
spodziewał o tej porze. W progu stała Hinata. Głęboko oddychała.
Chyba biegła. Miała zaróżowione policzki.
- Hinata?
- Naruto-kun – wydyszała,
nieśmiało spoglądając na moją zdziwioną twarz.
- Stało się coś, Hinata? -
spytałem zaciekawiony, lekko się uśmiechając.
- Mogę wejść? - odpowiedziała
pytaniem. Przez chwilę nie wiedziałem jak zareagować.
- J-jasne – odparłem w końcu.
Zaprosiłem ją do środka. Zaprowadziłem do kuchni i zaproponowałem
Hinacie wspólne śniadanie, odmówiła. Podobno jadła przed
wyjściem, więc postanowiłem zaparzyć herbaty. Tym razem na
szczęście nie odmówiła.
Gdy już siedzieliśmy przy
stole Hinata nadal nie odezwała się ani słowem. Czerwona na
twarzy trzymała w dłoniach kubek gorącej herbaty. Delikatnie
dmuchała by lekko wystygła. Odkąd weszła do kuchni cały czas
miała spuszczony wzrok...
- Hinata... - odezwałem się
pierwszy. Podniosła głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Po czym
wstała i stanęła za moimi plecami. - Hinata? - Cisza. Zacząłem
się zastanawiać co ona takiego wymyśliła. Zasłoniła mi oczy
dłonią.
Jej dłonie były takie ciepłe,
małe i delikatne. Poczułem ciśnienie w spodniach.
- Naruto-kun. - Drugą ręką
sięgnęła do kieszeni. Nie wiedziałem jeszcze co wyjęła.
Poczułem tylko jak wyciąga rękę przed moją twarz. Po chwili
ciszy postanowiła odsłonić mi widok. Moim oczom ukazał się mały
brelok, przedstawiający dwie minifigurki: Mnie i Hinatę.
- Hinata?
- Weź, proszę... Bez względu
na wszystko chciałabym abyś miał coś ode mnie, Naruto-kun... -
Mówiła bardzo cicho. Prawdopodobnie była cała czerwona. Bardzo
chciałem spojrzeć jej w oczy... dotknąć... pocałować...
Zaraz co?! Dlaczego?!
Sięgnąłem po brelok.
Popatrzyłem na niego, trzymając go w dłoni. Hinata nadal stała za
moimi plecami. Zapanowała niezręczna cisza. Nie wiem ile czasu
minęło kiedy wstałem i obróciłem się do niej. Oczywiście wzrok
wlepiła w podłogę. Heh...
- Dziękuję, Hinata. - Ręką
odgarnąłem jej grzywkę i ucałowałem ją w czoło. W reakcji
spaliła buraka. - Chcesz zostać?
***
Została. Dokończyłem
śniadanie. Zrobiłem nam herbatę owocową i znów znaleźliśmy się
w salonie. Próbowaliśmy porozmawiać normalnie ale dziewczyna
ciągle się peszyła. Gdy na kanapie chciałem się przysunąć i
usiąść bliżej, ta się oddalał jakbym miał jej coś złego
zrobić.
Nagle znów usłyszałem
dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć...
- Sasuke? - zdziwiłem się.
- No co jest, młotku? Nie
wpuścisz mnie?
- Em... Nie jestem sam...
- Słucham? Z kim siedzisz? -
dopytywał. Zrobiłem się nerwowy i znów poczułem, że robi mi się
ciasno.
- Nie ważne! Hehe... Co... cie
tu sprowadza? - zacząłem panikować.
Tylko dlaczego?
- Naruto. Uspokój się! Powiedz
wreszcie.
- Bo... Hinata... Pijemy herbatę
– wydukałem. Miałem ochotę uciekać ale co mogłem robić? On
tu, Hinata tam...
- To tak się sprawy mają?
-zaczął się śmiać, a ja poczułem się zażenowany, zły,
szczęśliwy i podniecony naraz. - Dobra wpadnę później i
pogadamy. Zajmij się nią.
Puścił do mnie oczko?!
Dlaczego?
Zestresowany wróciłem do
Hyuugi, która była równie zestresowana. Usiadłem na kanapie. Nie
odzywałem się. Próbowałem się uspokoić.
Ale jak?!
***
Kilka godzin później musiałem
pożegnać się z Hinatą. Całkiem dobrze się z nią rozmawiało
kiedy już się trochę uspokoiła i zrelaksowała.
Z kieszeni wyjąłem breloczek,
który od niej dostałem. Patrzyłem na niego. Zaśmiałem się.
Poszedłem na korytarz. Z wieszaka obok drzwi wziąłem klucze od
domu i przypiąłem do nich brelok. Następnie wróciłem do salonu.
Założyłem bluzę, którą zostawiłem wcześniej na oparciu
kanapy.
Wyszedłem na spacer.
Przechodziłem obok domu Uchihy. Zatrzymałem się pod jego drzwiami.
Wcześniej chciał mi coś powiedzieć. Tylko z czym to miało
związek?
Łudząc się, że jest w domu
zapukałem do drzwi. Cisza. Zapukałem raz jeszcze i czekałem... i
czekałem. Zapukałem po raz trzeci i odczekałem kolejne parę
minut. Gdy już chciałem odjeść i odwróciłem się, drzwi
uchyliły się. Zdziwiony obejrzałem się za siebie. W drzwiach stał
ten sam drań, Sasuke. Coś jednak było inaczej. Nie potrafił sobie
tego wytłumaczyć.
- N-naruto? - odezwał się
znudzony. Czyżby spał? W ciągu dnia?! Niespotykane!
- Spałeś, Sasuke?
- Można tak powiedzieć... -
burknął. - O co chodzi?
- Byłeś u mnie wcześniej...
chciałeś pogadać...
- O czym ty bredzisz, pierdoło.
Nigdzie dzisiaj nie byłem. Od rana trenowałem. Byłem zmęczony i
do teraz odpoczywałem...
- Jak to?! Przecież widziałem.
Otworzyłem ci drzwi! Hinata też cie widziała! - wydarłem się, a
po chwili spaliłem buraka.
- Była u ciebie? Cały dzień?!
No,no, Uzumaki... Nie podejrzewałbym cię o to! - Zaśmiał się.
- Czekaj... Ty serio u mnie nie
byłeś?!
- No nie! Mówiłem ci –
warknął.
- To kto przyszedł do mnie jako
ty? - Niczego już nie rozumiałem. Skoro nie był to prawdziwy
Uchiha to kto? KTO?! I dlaczego się śmiał? Po co przyszedł?
O co tu do cholery chodzi?!
- Nie wiem, Naruto. Trzeba to
sprawdzić...
***
Najpierw skierowaliśmy się do
domu Sakury. Musiała coś wiedzieć. Nie wiem czemu ale byłem wtedy
pewien, że to ona. Takie reakcje by do niej pasowały. Z resztą
widziała mnie wcześniej jak niosłem ją na rękach do domu.
Razem z Uchihą weszliśmy bez
pukania do jej domu. Siedziała
w salonie, popijając herbatę.
Miała nogę założoną na nogę.
- Czekałam na was – odezwała
się nawet na nas nie patrząc. Jej twarz była śmiertelnie poważna.
- Sakura-chan?
- Naruto... Mów.
- Co?
- Jak daleko zaszedłeś z
Hinatą. Nie wmówisz mi, że zaniosłeś ją do siebie do domu, bo
miałeś taki kaprys.
Zesztywniałem. Nagle policzki
zaczęły mnie szczypać. Spojrzałem ukradkiem na zszokowanego
Uchihę.
- Zaniosłeś ją do siebie do
domu?! - wrzasnął Sasuke.
- To nie tak... Chwila...
Najpierw ty się wytłumacz. To ty byłaś dzisiaj u mnie w domu,
prawda?
- Tak. I co z tego?
- Dużo, Sakura – odparł
Sasuke, po chwili ciszy dodał. - Nie musiałaś iść jako ja... To
było głupie – warknął. Haruno się speszyła. - A teraz...
Naruto... Możesz mi wyjaśnić, do cholery wyjaśnić „tę”
sprawę? - obrócił się w moją stronę, a ja zacząłem panikować.
***
Trochę zajęło mi wyjaśnienie
wszystkiego. Są jednak pozytywne strony tego przesłuchania. Zdałem
sobie z czegoś sprawę. Nigdy nie zwracałem na to uwagi. Nawet o
tym nie myślałem, a jednak. Byłem zbyt głupi aby to zrozumieć.
Zakochałem się w Hinacie szybciej niż to zauważyłem. Ona zawsze
stała po mojej stronie. Pokochała takiego jakim jestem i wspierała
mnie w moich poczynaniach.
Cholera!
Miałem tylko nadzieję, że nie
będzie się na mnie gniewać, że zajęło mi tyle czasu aby
zrozumieć...
***
Wieczorem postanowiłem zabrać
ją na kolacje. Ubrałem się w najbardziej szykowne ciuchy jakie
miałem. Przyszykowałem kolację w domu i rozstawiłem parę
świeczek dookoła. Gdy wszystko było już gotowe, wybiegłem z
domu. Po drodze kupiłem bukiet kwiatów w pobliskiej kwiaciarni.
Serce waliło mi jak oszalałe.
Zatrzymałem się przed
drzwiami do jej domu. Szybko poprawiłem fryzurę i ubranie.
Trzęsącymi rękoma zapukałem do drzwi. Minęło parę chwil nim
otworzono mi drzwi. W progu pojawiła się młodsza siostra Hinaty,
Hanabi.
- Naruto? Ależ się wystroiłeś
– zaśmiała się.
- Jest Hinata? - spytałem,
ledwo wyduszając z siebie słowa aby się nie zająknąć. Nie mogąc
liczyć na jej dyskrecje zawołała:
- Hinata! Twój kochaś
przyszedł!
Myślałem, że umrę.
Dlaczego akurat ona musiała
otworzyć mi drzwi?!
Chwilę później w progu
pojawiła się czerwona Hinata wraz z ojcem.
- Dobry wieczór, panie Hyuuga –
przywitałem się. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Dobry wieczór, Naruto –
odparł Hyuuga.
- Naruto-kun... - bąknęła
Hina. Uśmiechnąłem się do niej, po czym zwróciłem się do jej
ojca.
- Mógłbym zabrać Hinatę na
kolację? - spytałem. Nagle poczułem się malutki. Miałem tylko
nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko naszemu spotkaniu.
Strasznie się napracowałem by Hinata była szczęśliwa.
- Na kolację powiadasz... -
odezwał się ojciec Hinaty. - Dobrze. Ale niech nie wraca zbyt
późno...
- Oczywiście! - wręczyłem jej
kwiaty. Następnie trzymając ją za rękę udaliśmy się do domu na
kolację.
***
Piętnaście minut później
byliśmy pod drzwiami. Cały czas trzymałem jej rękę.
- Zamknij oczy... - poprosiłem.
Wykonała prośbę. Otworzyłem drzwi i zaprowadziłem ją do salonu.
- Możesz już otworzyć.
Nieśmiało otworzyła najpierw
lewe oko, a po chwili prawe.
Dookoła były świeczki
zapachowe. Stół przykryłem czerwonym obrusem. Po dwóch stronach
stołu były fioletowe, duże poduszki aby można było usiąść. Na
obrusie znajdowały się dwa talerze i sztućce, dwie szklanki i
kieliszki. Obok stołu stało wiaderko z lodem, a w nim szampan.
- Podoba ci się?
- Zrobiłeś to dla mnie? -
spytała cicho. Zaśmiałem się pod nosem. Przytuliłem ją do
siebie.
- Przepraszam, że jestem
głupi... Ale zrozumiałem w końcu co jest dla mnie ważnie. Jestem
wdzięczny, że tyle czekałaś. Chciałem zrobić coś dla ciebie,
więc zorganizowałem mini kolację...
- To znaczy... - zaczęła. Nie
dałem jej jednak skończyć. Pocałowałem ją delikatnie w usta.
- Kocham cie, Hinata. Teraz to
wiem.
Usiedliśmy wreszcie do
posiłku. Było lepiej niż sobie wyobraziłem. Rozmawialiśmy i
śmialiśmy się jak normalni ludzi. Dla mnie była to nowość. Dla
Hinaty chyba też. Wiedziałem jednak, że tak powinno wyglądać
nasze życie.
***
Po kolacji odprowadziłem
Hinatę do domu aby mieć pewność, że jest bezpieczna. Jeszcze
nigdy nie widziałem jej takiej szczęśliwej...
Pan Hyuuga uścinął mi dłoń
na pożegnanie. Ona zaś podziękowała za odprowadzenie jej. Chociaż
wiedziałem, że dziękowała mi nie tylko za tą drobostkę... Nie
było to zwykłe pożegnanie. Zrobiła coś czego nigdy dotąd bym
się po niej nie spodziewał. Pocałowała mnie w usta, uśmiechnęła
się. Jej ojciec spoglądał to na mnie to na córkę. Cóż mogłem
zrobić... Powiedziałem jej, że ją kocham i pożegnałem się z
nimi.
Wróciłem do domu. Usiadłem
na chwilę w salonie i popatrzyłem na miejsce gdzie niedawno
siedziała moja dziewczyna...
MOJA...
Posprzątałem wszystko na
szybko. Wykąpałem się i poszedłem spać.
Nowe życie... z Hinatą...
Śniła mi się ONA...
KONIEC
____________________
Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać ale brak neta i nawał sprawdzianów w szkole trochę mnie zatrzymały. Mam nadzieje, że mi wybaczycie! :C
Piszcie w komentarzach czy wam się spodobało oowiadanie i zapraszam do czytania moich opowiadana na:
https://www.wattpad.com/user/Fariss-chan
:*****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz