sobota, 17 października 2015

NaruHina z dedykacją dla Majki Przesmyckiej „Miłość. Nie było, a jest.


Dzień w dzień od zawsze jadłem ramen w Ichiraku. Nie było dla mnie nic lepszego. Kochałem ranen.
Sobotnie po południe zapowiadało się bardzo dobrze. Razem z Sasuke i Sakurą jadłem obiad. Oczywiście namówiłem ich na wizytę w Ichiraku i jedliśmy ramen. Znaczy Sasuke wziął zupę Miso. Zupełnie nie rozumiem dlaczego ten drań nie lubi ramenu...
Minął tydzień odkąd skończyłem osiemnaście lat. Stałem się bardziej popularny, wydoroślałem. Z pewnymi sprawami nadal miałem problem ale starałem się zachowywać jak przystało na mój status... Jednak nadal byłem samotny. Popularność rosła, nie byłem jak Uchiha ale jednak. Cieszyłem się jak szalony. Różne dziewczyny dawały mi czasami prezenty i latały za mną całymi dniami wykrzykując moje imię. Nawet wtedy gdy chciałem odpocząć ciągle piszczały na mój widok i chciały pogadać. Wiedziałem już jak Sasuke musiał się czuć kiedy i jego to spotykało.
Dwa dni temu rozmawiałem z Sakurą. Wtedy nie wiedziałem jak ta rozmowa zmieni moje życie...
- Co powinnam zrobić? - spytała po dłuższej rozmowie.
- To raczej z Sasuke powinnaś porozmawiać.
- Nie potrafię... mu powiedzieć prosto w oczy.
Nie mogłem pojąć dlaczego ona go tak kochała. Tyle razy ją ranił i złamał serce. A ona nadal się o niego martwi.
- Ja z nim pogadam...
***
Po rozmowie z Sakurą poszedłem na pole treningowe. Domyślałem się, że tam właśnie go znajdę. Gdy znika zawsze jest właśnie tam. W rzeczywistości nie pomyliłem się.
- Sasuke! - zawołałem, przerywając tym samym trwający trening Uchihy.
- Czego chcesz, pierdoło – odparł nieco w złym humorze.
- Chce pogadać.
- Mam to gdzieś – burknął pod nosem.
- Ale to ważne! - szturchnąłem go w ramie.
Szarpaliśmy się i przepychaliśmy. Nie wiem czemu ale zawsze mnie to bawiło. Byliśmy przyjaciółmi. Sasuke nie okazywał tego ale ja wiedziałem, zawsze wiedziałem co naprawdę czuje...
Wtedy właśnie zauważyłem, że za krzakami chowa się Hinata. Zawsze gdzie się nie pojawię ona też tam jest. Jednak jest inna niż wszystkie. Zawsze trzyma się na uboczu. Nigdy nie podchodzi, a gdy ja próbuje porozmawiać to się czerwieni i ucieka. Zawsze stoi za moimi plecami i patrzy... Nie rozumie czego chciała. Byliśmy przyjaciółmi.
***
Kiedy skończyliśmy się szarpać przyłączyłem się do treningu. Zaczęliśmy rozmawiać o rzeczach błahych, jak obserwacje pogody. Zastanawialiśmy się kiedy znów będzie padać deszcz. Po jakimś czasie postanowiłem zacząć temat dziewczyn..
- Nee, Sasuke... Chciałeś odbudować klan, nie?
- Tak...
- Toooo... Czemu nie rozglądasz się za...
- Naruto... Mów od razu czego chcesz.
Zamurowało mnie. Zaczerwieniłem się. Całe dotychczasowe życie uganiałem się za nią, doszło to tego, że miałem... Chociaż tak naprawdę nigdy jej chyba nie kochałem.
- Bo chodzi o to, że... Wiesz doskonale co Sakura do ciebie czuje... Znaczy chciałem... spytać... Co ty do niej czujesz?
Wydukałem zdanie do końca i chwilę później pożałowałem. Zapanowała cisza. Patrzyłem cały czas na Uchihę, który jakby zbladł bardziej... I odwrócił wzrok.
Czyżby wielki Uchiha się zawstydził?!
- Sasuke? - przerwałem cisze. Nie otrzymałem odpowiedzi. Zbliżyłem się do niego o parę kroków i chciałem położyć mu dłoń na ramieniu. Odtrącił moją rękę i czerwony jak burak odwrócił się do mnie plecami.
- Idź lepiej zajmij się Hinatą – burknął cicho pod nosem.
- H-hinatą?! Cz-czekaj... nie zmieniaj tematu, teme! - Minęła chwila nim wszystko zrozumiałem... Znaczy nie wszystko. - Ty... czujesz coś do Sakury, prawda?! HAHAHAHAHAHAHA... Kto by pomyślał, że jesteś taki wstydliwy, Sasuke!
- Nie jestem! - spojrzał na mnie, robiąc groźną minę. Chwycił mnie za bluzę i przyciągnął bliżej. Patrzyliśmy sobie w oczy. - Co ty możesz wiedzieć?!
- Sasuke, uspokój się! Chcę wam tylko pomóc!
- Wam?! - oburzył się. - Czyli to ona cię tu nasłała?!
- Nie... Ja sam chciałem...
- Sam! Też mi coś! - Uderzył mnie w twarz pięścią. - Idź do Hinaty, a nas zostaw w spokoju! - Wraz z końcem zdania zniknął w kłębach dymu, a ja leżałem na ziemi z rociętym łukiem brwiowym.
***
Po tym zajściu poszedłem do Sakury zdać raport. Oczywiście Haruno nie była zadowolona.
- Naruto... Mogłeś być delikatniejszy... - odezwała się zażenowana.
- Wiem. Ale jedno nie daje mi spokoju.
- Co takiego? - spytała zainteresowana.
- Chodzi mi o mi o to co powiedział... Znaczy... Czy Hinata... Czy ona i ja...
Zaczęła się śmiać. Zirytowało mnie to.
Powiedziałem coś głupiego?
- Sakura-chan...
- Przepraszam – próbowała się uspokoić, bez większego skutku. - Po prostu ja... myślałam, że ty wiesz, że... ona od dawana...
- Słucham?! - wydarłem się zaskoczony.
- Ty naprawdę nie wiesz? - nagle spoważniała.
- Ale co, dattebayo?!
- Spokojnie, Naruto. Hinata jest w tobie zakochana od dziecka... Nie zauważyłeś, że zawsze cie obserwuje?
- To zauważyłem ale nie wiedziałem czemu...
- Głupi jesteś, Naruto.
***
Niewiele rozumiejąc postanowiłem wrócić do domu i pomyśleć o wszystkim. Najbardziej ciekawiło mnie czemu Sakura się ze mnie śmiała...
Po drodze zorientowałem się, że znowu ktoś mnie śledzi. Domyśliłem się, że to Hinata. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Zatrzymałem się dopiero pod domem. Otworzyłem drzwi.
- Może wejdziesz na harbatę? - zawołałem. Odwróciłem się tyłem do drzwi i uśmiechnąłem szeroko.- Hinata, wiem, że tam jesteś.
Usłyszałem szelest w krzakach i zobaczyłem ją. Miała zaróżowione policzki i nieśmiałe spojrzenie.
- Naruto-kun – odezwała się tak cicho, że ledwo byłem w stanie ją usłyszeć. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nagle poczułem, że się rumienię.
Jest taka słodka z tymi różowymi policzkami.
Zaprosiłem ją do środka.
Ze spuszczoną głową usiadła na krześle w jadalni. Wtedy po raz drugi pomyślałem, że naprawdę jest słodka. Zaśmiałem się cicho. Spojrzała na mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższy czas.
Przypomniały mi się słowa Sakury: „Ona cie kocha...” Ostatnie słowo odbiło mi się echem w głowie... Większeść swojego życia uganiałem się za Sakurą, a pod nosem miałem równie piękną dziewczynę. Była tylko trochę nieśmiała...
- Nee... Hinata?
- N-naruto-kun... - spaliła buraka. Naprawdę wyglądała słodko. Wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Musnąłem czubkami palców jej dłoń, po czym objąłem dłońmi jej twarz. Zamknęła oczy. Nie wiem dlaczego ale wprawianie jej w zakłopotanie było całkiem przyjemne... Zbliżyłem swoją twarz do jej.
- Hinata... - szepnąłem łagodnie. Na co poruszyła się nerwowo i zagryzła wargę. Spojrzałem na jej usta... Poczułem nagłe podniecenie w spodniach. Pierwszy raz poczułem coś tak intensywnego.
Czy to jej bliskość tak na mnie działa?
Przybliżyłem się do niej jeszcze bliżej i pocałowałem ją delikatnie w usta.
Zesztywniała.
Kiedy odsunąłem się od niej była cała czerwona i zaciskała powieki. Zaśmiałem się cicho. Hinata nachyliła głowę, tak że grzywka zasłaniała jej piękne oczy.
- Spokojnie, Hinata... - szepnąłem jej do ucha. Na dźwięk mojego głosu podskoczyła i szybko wybiegła z mieszkania. Przez chwilę stałem nieruchomo zastanawiając się co się właściwie stało...
Dlaczego ją pocałowałem?
Po chwili ruszyłem za nią. Daleko nie uciekła. Złapałem ją kilka uliczek dalej. Złapałem ją za rękę. Nie szarpała się. Stała tyłem do mnie.
- Hinata... Zrobiłem coś nie tak? - spytałem łagodnie. Dziewczyna strasznie się spięła. - Hinata...
- N...Naruto-kun – zaczęła się jąkać. Miałem ochotę znów się zaśmiać ale powstrzymałem się aby spróbować z nią porozmawiać. - Ja... po prostu...
- Hinata... Oddychaj... Nie musisz się bać. Wróćmy do mnie i porozmawiajmy na spokojnie...
Przyciągnąłem ją bliżej do siebie i obróciłem ją przodem do mnie. Chciałem spojrzeć jej w oczy ale opuściła głowę. Wyciągnąłem, więc do niej dłoń. Ująłem jej podbródek w trzy palce i podniosłem jej głowę. Spojrzała mi prosto w oczy. Zarumieniłem się...
Wiedziałem, że nic mi nie powie. Postanowiłem sam zadziałać w tej sprawie. Przytuliłem Hinatę do siebie. Wziąłem ją na ręce. Wtuliła się we mnie, chowając głowę w mojej bluzie. Razem z Hyuugą wróciłem do domu.
Po drodze spotkaliśmy zdziwioną Sakure. Heh...
***
Zatrzasnąłem za sobą drzwi. Zaniosłem Hinate do salonu. Wtulała się we mnie jakby się bała, że ją puszcze. Położyłem ją na kanapie, raczej próbowałem, bo nie chciała mnie puścić. Jak na ironie losu podobało mi się to. Strasznie podniecał mnie fakt, że trzymam ją w swoich ramionach.
Kiedy wreszcie udało mi się od niej uwolnić udałem się do kuchni po szklankę wody dla Hinaty, zostawiając ją samą sobie. W drodze po wodę zacząłem się zastanawiać dlaczego w ogóle ją pocałowałem.
Chciałem tego? Ale dlaczego?
Było bardzo przyjemne...
Gdy wróciłem do rzeczywistości nalałem do szklanki wody mineralnej i wróciłem do salonu. Hinata leżała na kanapie z twarzą wtuloną w poduszkę. Usiadłem koło niej. Postawiłem szklankę na stoliku i pogłaskałem ją po głowie.
Dlaczego?
Miała bardzo piękne, zadbane i delikatne włosy. Były takie gładkie...
- Hinata... - szepnąłem do niej, nachylając się nad jej uchem. - Możemy porozmawiać? - spytałem łagodnie. Odwróciła lekko twarz w moją stronę. Rumieniec nie schodził jej z policzków.
Zawsze tak przy mnie ma? Próbowałem sobie przypomnieć.
- Naruto-kun... - jęknęła. Usiadłem prosto, cały czas wpatrując się na nią. Po chwili również usiadła ale nie patrzyła na mnie. Wodziła wzrokiem po pokoju.
Czym jest tak zdenerwowana? Mną?
- P-przepraszam – odezwała się nagle. Byłem zaskoczony. Za co mnie przepraszała?
- Za co? - spytałem. Denerwował mnie fakt, że nie chciała na mnie spojrzeć.
- Za to, że uciekłam...
- Masz, napij się – podałem jej szklankę. - Nie musisz się tak denerwować.
- Wiem – odparła. Wzięła do rąk szklankę z wodą. Ręce jej się trzęsły. Upiła kilka sporych łyków i głęboko westchnęła. Obserwowałem ją, zaciekawiony jej czynnościami.
Jest nawet zabawna... ta jej niepewność.
- To ja powinienem cię przepraszać. Nie powinienem tak znienacka... cię.. - słowa ugrzęzły mi w gardle. Poczułem jak w spodniach zrobiło mi się ciasno. - P..pocałować. - Wydusiłem z trudem i zalałem się czerwienią na twarzy. Hinata spojrzała na mnie.
Wreszcie!
Musiałem się z nią w końcu jakoś dogadać.
- Hinata...
- Tak, Naruto-kun...
- Hinata, ja... Rozmawiałem o tobie z Sakurką... Wiesz... Powiedziała mi, że ty..., że coś..., że coś do mnie czujesz...
Zakryła twarz dłońmi.
Nie! Nie tego chciałem...
Wyciągnąłem ręce. Złapałem jej dłonie i odkryłem twarz. Spojrzałem jej prosto w oczy.
- Nie ma w tym nic złego... Nie masz czego się wstydzić...
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Naruto-kun...
- Tak?
- A ty... Czy ty do... m-m-mnie... - Z jej jąkaniny zrozumiałem o co jej chodzi. Pytała mnie o moje uczucia do niej. Miałem tak po postu powiedzieć jej, że ją kocham? Sam nawet nie byłem pewien, nie wiedziałem czy to co czuje to miłość do niej. Nie myślałem o tym nawet.
- Hinata... Lubię cię... bradzo... - Nie wiedziałem jak to ubrać w słowa. - Będę szczery i powiem, że nie wiem. Nie myślałem o tym je...jeszcze. - Znów odwróciła wzrok.
Cholera!
- Potrzebuje czasu... Hinata...
Nagle wstała i powoli ruszyła w stronę drzwi. Stanęła w progu.
- Rozumiem. Porozmawiamy innym razem.
Zniknęła.
Wystraszyłem ją? Nie...chyba nie...
Dawno zniknęła gdy ja nadal w osłupieniu patrzyłem w kierunku drzwi. Nie rozumiałem dlaczego tak nagle wstała i spokojnie wyszła...
Czy ona głęboko wierzy..., że jej uczucie jest odwzajemnione? Sam nie widziałem jak to się potoczy...
Była taka spokojna... Zawstydzona ale jednocześnie pewna swojego... Ona zauważała to czego ja nie potrafiłem zrozumieć?
Hinata...
***
Następnego dnia wstałem rano normalnie. Poszedłem wziąć prysznic. Ubrałem się. Następnie ruszyłem do kuchni. Podczas przygotowywania śniadania, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Kto o tej godzinie...?
Poszedłem otworzyć drzwi. Osobę, którą tam zobaczyłem była ostatnią jakiej bym się spodziewał o tej porze. W progu stała Hinata. Głęboko oddychała. Chyba biegła. Miała zaróżowione policzki.
- Hinata?
- Naruto-kun – wydyszała, nieśmiało spoglądając na moją zdziwioną twarz.
- Stało się coś, Hinata? - spytałem zaciekawiony, lekko się uśmiechając.
- Mogę wejść? - odpowiedziała pytaniem. Przez chwilę nie wiedziałem jak zareagować.
- J-jasne – odparłem w końcu. Zaprosiłem ją do środka. Zaprowadziłem do kuchni i zaproponowałem Hinacie wspólne śniadanie, odmówiła. Podobno jadła przed wyjściem, więc postanowiłem zaparzyć herbaty. Tym razem na szczęście nie odmówiła.
Gdy już siedzieliśmy przy stole Hinata nadal nie odezwała się ani słowem. Czerwona na twarzy trzymała w dłoniach kubek gorącej herbaty. Delikatnie dmuchała by lekko wystygła. Odkąd weszła do kuchni cały czas miała spuszczony wzrok...
- Hinata... - odezwałem się pierwszy. Podniosła głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Po czym wstała i stanęła za moimi plecami. - Hinata? - Cisza. Zacząłem się zastanawiać co ona takiego wymyśliła. Zasłoniła mi oczy dłonią.
Jej dłonie były takie ciepłe, małe i delikatne. Poczułem ciśnienie w spodniach.
- Naruto-kun. - Drugą ręką sięgnęła do kieszeni. Nie wiedziałem jeszcze co wyjęła. Poczułem tylko jak wyciąga rękę przed moją twarz. Po chwili ciszy postanowiła odsłonić mi widok. Moim oczom ukazał się mały brelok, przedstawiający dwie minifigurki: Mnie i Hinatę.
- Hinata?
- Weź, proszę... Bez względu na wszystko chciałabym abyś miał coś ode mnie, Naruto-kun... - Mówiła bardzo cicho. Prawdopodobnie była cała czerwona. Bardzo chciałem spojrzeć jej w oczy... dotknąć... pocałować...
Zaraz co?! Dlaczego?!
Sięgnąłem po brelok. Popatrzyłem na niego, trzymając go w dłoni. Hinata nadal stała za moimi plecami. Zapanowała niezręczna cisza. Nie wiem ile czasu minęło kiedy wstałem i obróciłem się do niej. Oczywiście wzrok wlepiła w podłogę. Heh...
- Dziękuję, Hinata. - Ręką odgarnąłem jej grzywkę i ucałowałem ją w czoło. W reakcji spaliła buraka. - Chcesz zostać?
***
Została. Dokończyłem śniadanie. Zrobiłem nam herbatę owocową i znów znaleźliśmy się w salonie. Próbowaliśmy porozmawiać normalnie ale dziewczyna ciągle się peszyła. Gdy na kanapie chciałem się przysunąć i usiąść bliżej, ta się oddalał jakbym miał jej coś złego zrobić.
Nagle znów usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć...
- Sasuke? - zdziwiłem się.
- No co jest, młotku? Nie wpuścisz mnie?
- Em... Nie jestem sam...
- Słucham? Z kim siedzisz? - dopytywał. Zrobiłem się nerwowy i znów poczułem, że robi mi się ciasno.
- Nie ważne! Hehe... Co... cie tu sprowadza? - zacząłem panikować.
Tylko dlaczego?
- Naruto. Uspokój się! Powiedz wreszcie.
- Bo... Hinata... Pijemy herbatę – wydukałem. Miałem ochotę uciekać ale co mogłem robić? On tu, Hinata tam...
- To tak się sprawy mają? -zaczął się śmiać, a ja poczułem się zażenowany, zły, szczęśliwy i podniecony naraz. - Dobra wpadnę później i pogadamy. Zajmij się nią.
Puścił do mnie oczko?! Dlaczego?
Zestresowany wróciłem do Hyuugi, która była równie zestresowana. Usiadłem na kanapie. Nie odzywałem się. Próbowałem się uspokoić.
Ale jak?!
***
Kilka godzin później musiałem pożegnać się z Hinatą. Całkiem dobrze się z nią rozmawiało kiedy już się trochę uspokoiła i zrelaksowała.
Z kieszeni wyjąłem breloczek, który od niej dostałem. Patrzyłem na niego. Zaśmiałem się. Poszedłem na korytarz. Z wieszaka obok drzwi wziąłem klucze od domu i przypiąłem do nich brelok. Następnie wróciłem do salonu. Założyłem bluzę, którą zostawiłem wcześniej na oparciu kanapy.
Wyszedłem na spacer. Przechodziłem obok domu Uchihy. Zatrzymałem się pod jego drzwiami. Wcześniej chciał mi coś powiedzieć. Tylko z czym to miało związek?
Łudząc się, że jest w domu zapukałem do drzwi. Cisza. Zapukałem raz jeszcze i czekałem... i czekałem. Zapukałem po raz trzeci i odczekałem kolejne parę minut. Gdy już chciałem odjeść i odwróciłem się, drzwi uchyliły się. Zdziwiony obejrzałem się za siebie. W drzwiach stał ten sam drań, Sasuke. Coś jednak było inaczej. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć.
- N-naruto? - odezwał się znudzony. Czyżby spał? W ciągu dnia?! Niespotykane!
- Spałeś, Sasuke?
- Można tak powiedzieć... - burknął. - O co chodzi?
- Byłeś u mnie wcześniej... chciałeś pogadać...
- O czym ty bredzisz, pierdoło. Nigdzie dzisiaj nie byłem. Od rana trenowałem. Byłem zmęczony i do teraz odpoczywałem...
- Jak to?! Przecież widziałem. Otworzyłem ci drzwi! Hinata też cie widziała! - wydarłem się, a po chwili spaliłem buraka.
- Była u ciebie? Cały dzień?! No,no, Uzumaki... Nie podejrzewałbym cię o to! - Zaśmiał się.
- Czekaj... Ty serio u mnie nie byłeś?!
- No nie! Mówiłem ci – warknął.
- To kto przyszedł do mnie jako ty? - Niczego już nie rozumiałem. Skoro nie był to prawdziwy Uchiha to kto? KTO?! I dlaczego się śmiał? Po co przyszedł?
O co tu do cholery chodzi?!
- Nie wiem, Naruto. Trzeba to sprawdzić...
***
Najpierw skierowaliśmy się do domu Sakury. Musiała coś wiedzieć. Nie wiem czemu ale byłem wtedy pewien, że to ona. Takie reakcje by do niej pasowały. Z resztą widziała mnie wcześniej jak niosłem ją na rękach do domu.
Razem z Uchihą weszliśmy bez pukania do jej domu. Siedziała
w salonie, popijając herbatę. Miała nogę założoną na nogę.
- Czekałam na was – odezwała się nawet na nas nie patrząc. Jej twarz była śmiertelnie poważna.
- Sakura-chan?
- Naruto... Mów.
- Co?
- Jak daleko zaszedłeś z Hinatą. Nie wmówisz mi, że zaniosłeś ją do siebie do domu, bo miałeś taki kaprys.
Zesztywniałem. Nagle policzki zaczęły mnie szczypać. Spojrzałem ukradkiem na zszokowanego Uchihę.
- Zaniosłeś ją do siebie do domu?! - wrzasnął Sasuke.
- To nie tak... Chwila... Najpierw ty się wytłumacz. To ty byłaś dzisiaj u mnie w domu, prawda?
- Tak. I co z tego?
- Dużo, Sakura – odparł Sasuke, po chwili ciszy dodał. - Nie musiałaś iść jako ja... To było głupie – warknął. Haruno się speszyła. - A teraz... Naruto... Możesz mi wyjaśnić, do cholery wyjaśnić „tę” sprawę? - obrócił się w moją stronę, a ja zacząłem panikować.
***
Trochę zajęło mi wyjaśnienie wszystkiego. Są jednak pozytywne strony tego przesłuchania. Zdałem sobie z czegoś sprawę. Nigdy nie zwracałem na to uwagi. Nawet o tym nie myślałem, a jednak. Byłem zbyt głupi aby to zrozumieć. Zakochałem się w Hinacie szybciej niż to zauważyłem. Ona zawsze stała po mojej stronie. Pokochała takiego jakim jestem i wspierała mnie w moich poczynaniach.
Cholera!
Miałem tylko nadzieję, że nie będzie się na mnie gniewać, że zajęło mi tyle czasu aby zrozumieć...
***
Wieczorem postanowiłem zabrać ją na kolacje. Ubrałem się w najbardziej szykowne ciuchy jakie miałem. Przyszykowałem kolację w domu i rozstawiłem parę świeczek dookoła. Gdy wszystko było już gotowe, wybiegłem z domu. Po drodze kupiłem bukiet kwiatów w pobliskiej kwiaciarni. Serce waliło mi jak oszalałe.
Zatrzymałem się przed drzwiami do jej domu. Szybko poprawiłem fryzurę i ubranie. Trzęsącymi rękoma zapukałem do drzwi. Minęło parę chwil nim otworzono mi drzwi. W progu pojawiła się młodsza siostra Hinaty, Hanabi.
- Naruto? Ależ się wystroiłeś – zaśmiała się.
- Jest Hinata? - spytałem, ledwo wyduszając z siebie słowa aby się nie zająknąć. Nie mogąc liczyć na jej dyskrecje zawołała:
- Hinata! Twój kochaś przyszedł!
Myślałem, że umrę.
Dlaczego akurat ona musiała otworzyć mi drzwi?!
Chwilę później w progu pojawiła się czerwona Hinata wraz z ojcem.
- Dobry wieczór, panie Hyuuga – przywitałem się. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Dobry wieczór, Naruto – odparł Hyuuga.
- Naruto-kun... - bąknęła Hina. Uśmiechnąłem się do niej, po czym zwróciłem się do jej ojca.
- Mógłbym zabrać Hinatę na kolację? - spytałem. Nagle poczułem się malutki. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko naszemu spotkaniu. Strasznie się napracowałem by Hinata była szczęśliwa.
- Na kolację powiadasz... - odezwał się ojciec Hinaty. - Dobrze. Ale niech nie wraca zbyt późno...
- Oczywiście! - wręczyłem jej kwiaty. Następnie trzymając ją za rękę udaliśmy się do domu na kolację.
***
Piętnaście minut później byliśmy pod drzwiami. Cały czas trzymałem jej rękę.
- Zamknij oczy... - poprosiłem. Wykonała prośbę. Otworzyłem drzwi i zaprowadziłem ją do salonu. - Możesz już otworzyć.
Nieśmiało otworzyła najpierw lewe oko, a po chwili prawe.
Dookoła były świeczki zapachowe. Stół przykryłem czerwonym obrusem. Po dwóch stronach stołu były fioletowe, duże poduszki aby można było usiąść. Na obrusie znajdowały się dwa talerze i sztućce, dwie szklanki i kieliszki. Obok stołu stało wiaderko z lodem, a w nim szampan.
- Podoba ci się?
- Zrobiłeś to dla mnie? - spytała cicho. Zaśmiałem się pod nosem. Przytuliłem ją do siebie.
- Przepraszam, że jestem głupi... Ale zrozumiałem w końcu co jest dla mnie ważnie. Jestem wdzięczny, że tyle czekałaś. Chciałem zrobić coś dla ciebie, więc zorganizowałem mini kolację...
- To znaczy... - zaczęła. Nie dałem jej jednak skończyć. Pocałowałem ją delikatnie w usta.
- Kocham cie, Hinata. Teraz to wiem.
Usiedliśmy wreszcie do posiłku. Było lepiej niż sobie wyobraziłem. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się jak normalni ludzi. Dla mnie była to nowość. Dla Hinaty chyba też. Wiedziałem jednak, że tak powinno wyglądać nasze życie.
***
Po kolacji odprowadziłem Hinatę do domu aby mieć pewność, że jest bezpieczna. Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej szczęśliwej...
Pan Hyuuga uścinął mi dłoń na pożegnanie. Ona zaś podziękowała za odprowadzenie jej. Chociaż wiedziałem, że dziękowała mi nie tylko za tą drobostkę... Nie było to zwykłe pożegnanie. Zrobiła coś czego nigdy dotąd bym się po niej nie spodziewał. Pocałowała mnie w usta, uśmiechnęła się. Jej ojciec spoglądał to na mnie to na córkę. Cóż mogłem zrobić... Powiedziałem jej, że ją kocham i pożegnałem się z nimi.
Wróciłem do domu. Usiadłem na chwilę w salonie i popatrzyłem na miejsce gdzie niedawno siedziała moja dziewczyna...
MOJA...
Posprzątałem wszystko na szybko. Wykąpałem się i poszedłem spać.
Nowe życie... z Hinatą...
Śniła mi się ONA...
KONIEC
____________________
Wybaczcie, że tak długo  musieliście czekać ale brak neta i nawał sprawdzianów w szkole trochę mnie zatrzymały. Mam nadzieje,  że mi wybaczycie! :C 

Piszcie w komentarzach czy wam się spodobało oowiadanie i zapraszam do czytania moich opowiadana na:
 https://www.wattpad.com/user/Fariss-chan
:*****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz